W dzisiejszych czasach Internet jest pełen różnorodnych treści – od zabawnych filmików, przez inspirujące vlogi, po filmy dokumentalne. Jednak pomiędzy tym wszystkim często trafiamy na coś, co powoduje, że czujemy się niekomfortowo. Widzimy coś, co nas zawstydza, krępuje, ale mimo to, nie potrafimy tego zatrzymać. Mowa tu o tzw. „internetowym cringu” – zjawisku, które od lat przyciąga naszą uwagę, mimo że często wywołuje nieprzyjemne emocje. Ale dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie możemy oderwać wzroku od treści, które sprawiają, że czujemy się niezręcznie?

Psychologia cringe – dlaczego lubimy się wstydzić?

Cringe to coś, co wywołuje u nas uczucie zakłopotania i zażenowania, jakbyśmy byli świadkami czegoś, czego nie powinniśmy widzieć. Może to być nieudolny występ, awkwardowa rozmowa czy moment, w którym ktoś próbuje zaimponować, ale nie do końca mu wychodzi. Zjawisko to wywołuje w nas mieszankę emocji – wstyd, ale też pewnego rodzaju fascynację. Co ciekawe, badania psychologiczne pokazują, że ten typ reakcji ma swoje źródło w naszej empatii i potrzeba społecznego przynależenia. Obserwowanie cudzych porażek przypomina nam o naszych własnych błędach, co sprawia, że czujemy się mniej samotni w swoich niedoskonałościach.

Dodatkowo, oglądając coś, co jest niezręczne, mamy wrażenie kontroli nad sytuacją. Choć wstydzimy się za kogoś, w pewnym sensie czujemy się też lepiej, bo nie jesteśmy w tej samej sytuacji. To jakby oglądanie filmu, w którym ktoś upada na schodach – mimo że współczujemy, nie możemy oderwać wzroku od tej sceny. Cringe daje nam poczucie, że wszystko jest w porządku, bo to nie my popełniamy gafy.

Zjawisko viralowego cringu – jak internet karmi naszą ciekawość?

Internet jest skarbnicą treści, które wzbudzają w nas skrajne emocje. Ale to, co czyni cringe tak popularnym, to fakt, że jest on niemalże wszechobecny w Internecie. Wiele zjawisk w sieci, takich jak viralowe filmiki, memy czy różne wyzwania, żyje tylko dzięki efektowi zażenowania i śmieszności. „Wpadki” to często podstawowy składnik treści, które stają się viralowe. W internecie mamy możliwość oglądania błędów innych bez konsekwencji – to jakby ktoś popełniał gafy za nas, a my mogliśmy jedynie z nich korzystać, śmiejąc się lub czując dyskomfort.

Fenomen internetowego cringu rozkwitł w czasach, kiedy platformy społecznościowe zaczęły przejmować kontrolę nad naszymi interakcjami. To, co jeszcze kilka lat temu było tylko prywatnymi momentami, dzisiaj trafia do sieci i staje się dostępne dla milionów ludzi. Wideo, które pokazuje niewłaściwe zachowanie, niezręczne rozmowy czy dziwne pomysły, ma szansę stać się viralowe. Oglądając takie rzeczy, czujemy, że jesteśmy częścią większej społeczności, która śmieje się z tych samych rzeczy. Jest to sposób na poczucie, że rozumiemy się nawzajem, mimo że czujemy się niekomfortowo.

Dodatkowo, obcowanie z cringowymi treściami może dawać nam poczucie wyższości. Śmiejemy się z innych, ale tak naprawdę często to my jesteśmy śmieszni, obserwując nasze własne reakcje na ich błędy. To rodzaj lustrzanego odbicia naszej kultury i społeczeństwa – czasem jest to śmiech przez łzy, ale ten śmiech jest uzależniający.

Uzależnienie od cringe – czy potrafimy się od niego uwolnić?

„Cringe” staje się zjawiskiem społecznym, które wciąga nas do tego stopnia, że staje się częścią naszej codzienności. W zależności od osoby, oglądanie zawstydzających treści może stać się czymś w rodzaju rozrywki, które oferuje szybką dawkę emocji. Czasem wystarczy jedno kliknięcie, byśmy trafili na filmik, który wywoła u nas zażenowanie – ale z ciekawości klikamy jeszcze raz. A potem jeszcze raz. I tak wpadamy w spiralę.

To, co sprawia, że nie potrafimy oderwać wzroku od internetowego cringu, to nasza nieustanna potrzeba bycia „na czasie”. Oglądanie viralowych filmów, które rozbawiają lub zawstydzają, daje nam poczucie, że uczestniczymy w czymś, co w danej chwili jest najważniejsze w sieci. Internetowy cringe jest jak wciągający serial, którego nie możemy przestać oglądać, mimo że bohaterowie często popełniają błędy, które sprawiają, że mamy ochotę się schować.

To uzależnienie od cringe to także element, który buduje naszą tożsamość w Internecie. W momencie, kiedy rozmawiamy o najnowszym viralowym filmiku, zyskujemy poczucie, że jesteśmy częścią pewnej kultury. A to, że śmiejemy się z kogoś, nie sprawia, że czujemy się źle – wręcz przeciwnie, daje nam poczucie przynależności do grupy, która rozumie te same „kodowane” żarty.

Internetowy cringe to zjawisko, które stało się częścią naszej cyfrowej rzeczywistości. Choć wywołuje u nas zażenowanie i dyskomfort, nie możemy się od niego uwolnić, bo to właśnie te emocje przyciągają nas do tych treści. Działa na nas jak pewnego rodzaju zastrzyk emocji, które zarówno nas bawią, jak i sprawiają, że czujemy się mniej samotni w swoich własnych porażkach. Zjawisko to jest niczym innym jak cyfrowym odbiciem naszego społeczeństwa – pełnym niedoskonałości, błędów, ale i poczucia przynależności do wspólnej sieciowej kultury. Oglądanie czegoś cringowego nie jest więc tylko o zażenowaniu, ale również o poczuciu, że jesteśmy częścią czegoś większego. A może to właśnie to sprawia, że nie potrafimy przestać?



Twoja ocena: oceń teraz
Aktualna ocena: 0 - 0 głosów